Randkowanie w Sztokholmie cz. I (WYWIAD)
Era Tindera mnie ominęła. Może i dobrze, bo prawdopodobieństwo, że w wirtualu zmaczowałabym się z moim obecnym mężem wynosiłoby -1000. Żadnych wspólnych zainteresowań, zupełnie inna obyczajowość i usposobienie. Jak by nie patrzeć, dwa różne światy. Życie jednak pokazało, że można.
To, że jestem w długoletnim związku nie oznacza, że nie interesuję się randkowymi poczynaniami moich singlowych przyjaciół. Jest wręcz przeciwnie. Z niecierpliwością wyczekuję sprawozdań z ich miłosnych podbojów. Traktuję to niejako jak oglądanie dobrego serialu.
Można by zakładać, że życie singla w Sztokholmie jest bardzo intrygujące. Bary, kluby, imprezy, koncerty. Sposobności poznania tej drugiej połówki są przecież nieograniczone! Niestety. Z opowieści moich znajomych wynika jednak, że zawieranie relacji w stolicy Szwecji sprowadza się głównie do Tindera.
Podobno spośród wszystkich europejskich stolic, to Sztokholm przoduje pod względem ilości związków zawieranych przez aplikacje randkowe. Zdaniem badających, popularność ta jest spowodowany długą historią istnienia portali randkowych na szwedzkim rynku. Niektóre z nich takie jak m.in. lunarstorm.se, playahed.se czy mötesplatsen.se radziły sobie doskonale na szwedzkim poletu już w latach 90. Do tego dochodzi jeszcze nieśmiałe usposobienie Szwedów no i jest jak jest. Bez internetu ani rusz.
Chcąc zbadać temat na własną rękę, postanowiłam zorganizować wywiady z dwiema anonimowymi informatorami, które z przyjemnością podzieliły się ze mną swoimi doświadczeniami w zawieraniu związków w Szwecji.
Z moimi rozmówczyniami umówiłam się w jednej z chińskich restauracji na hipsterskim Slussen. Pomimo tłumów w lokalu udało nam się znaleźć stolik w ustronnym miejscu, gdzie mogłyśmy bez skrępowania porozmawiać o szwedzkich chłopakach, relacjach damsko-męskich https://italoptik.com/yelnac/index.html , seksie, zaręczynach i ślubie. (Kolejność wymienionych tematów jest przypadkowa).
Dzisiaj chciałabym Wam zaprezentować pierwszą część wywiadu z Sarą (27). To dosyć kontrowersyjny materiał i nie każdy musi się z tym zgadzać.
Tożsamość Sary została nieco zmieniona na potrzeby tego wywiadu.
Zapraszam do czytania!
Jak zaczęła się twoja przygoda w Sztokholmie z Tinderem?
Oj chyba musimy się cofnąć nieco w czasie. Przez kilka lat byłam w poważnym związku. Chłopak był ze Sztokholmu. 2 miesiące po rozstaniu z nim poznałam faceta na imprezie. To nie było nic na poważnie raczej coś w rodzaju rebound-u. 2-3 miesiące spotykania się i było już po sprawie. Później poznałam kogoś na poważnie. Spotkaliśmy się przypadkiem w barze. Coś zaiskrzyło i to było chyba bardziej na serio.
O ciekawe !!! Czyli można znaleźć kogoś w Sztokholmie poza Tinderem?
Tak, można ale jest bardzo ciężko, chociaż jak widać mnie jakoś się udawało coś „ustrzelić.” Jeśli komuś miałbym doradzić to zdecydowanie nie puby i bary, a raczej kluby. Podobno w „większości” przypadków działa. U mnie było jakoś wyjątkowo hahaha.
Czy te relacje zawierane poza Tinderem były twoim zdaniem bardziej wartościowe?
To zależy. Pierwsza relacja po zerwaniu miała raczej charakter romansu. Druga to już chyba było coś poważniejszego, ale nie wyszło.
Czemu nie wyszło?
Okazało się, że oboje mieliśmy inne oczekiwania. Może gdyby ten związek był zainicjowany via Tindera, to nie doszłoby do takiego nieporozumienia hahahaha. Bardzo lubię w Tinderze tą przejrzystość dotyczącą oczekiwań. Niestety zdarza się jednak tak, że niektórzy mężczyźni kłamią.
Spotkałaś już oszusta?
Nie bezpośredniego ale tak. Z pewnym rodzajem nieszczerości spotkałam się już na pewno. Na początku mojej przygody tinderowej poznałam kolesia, który podobno szukał czegoś na poważnie. Było bardzo fajnie. Koleś był w moim typie. Chciałam żeby wyszło. Niestety po czasie okazało się, że ma niewyjaśnione sprawy ze swoją byłą. Dla mnie to już był koniec. Nie chciałam tego dalej ciągnąć.
Szkoda, że tak wyszło.
No niestety takie są uroki Tindera.
A pamiętasz jak wyglądały ogólnie początki twojego działania na Tinderze?
Byłam mile zaskoczona. Nastawiłam się na przygodę i tak było. Ekscytujące spotkania, randki etc. Miałam szczęście w poznawaniu ciekawych facetów.
Co było później?
Po epizodzie z kolesiem z ex-bałaganem było już mniej ciekawie. Wielu facetów nie umieszcza żadnych info. o swoich oczekiwaniach. Tego nie lubię, no ale cóż zrobić. Wtedy dopiero podczas rozmowy możesz wyczuć o co chodzi. Zazwyczaj pojawią się prośby o wysłanie Snapa. Wtedy już nie ma złudzeń. Albo się na to godzisz albo nie.
Jak to się na to godzisz lub nie?
No tak to już jest hahahaha. Profilowe zdjęcia to nie wszystko. Snapchat to nieodłączny kompan Tindera. Poczekaj pokażę ci.
Nieźle. Jak to wygląda z tymi co chcą coś na poważnie?
Z nimi jest trochę inna gadka. Po pierwsze część takich facetów możemy zweryfikować po wieku. W Szwecji jak za dotknięciem czarodzieskiej różdżki, kiedy wybije trzydziesta wiosenka mężczyźnie, to on od razu chce stabilizacji. Ale nie ślubu! W Szwecji nie ma potrzeby brania ślubu, bo jest sambo (związek partnerski). Po pierwszym spotkaniu proponują od razu kolejne. Rozmowy też są inne, takie bardziej w stylu zawierania transakcji.
Transakcji !? Tzn? Rozwiń to proszę.
„Chodzenie ze sobą” po jakimś czasie oznacza dla Szweda coś poważniejszego. Część z nich nie bierze ślubu, bo nie ma takiej potrzeby, więc jak już decydują się na coś to to jest już raczej na poważnie.
Rozwiń proszę jak wyglądają rozmowy – transakcje.
Pytają się wprost z mostu czy chcesz mieć dzieci? Ile? W jakim wieku chcesz je rodzić? Czym się zajmujesz? Faceci chcą ocenić ile zarabiasz, gdzie mieszkasz itp. W Sztokholmie miejsce twojego zamieszkania świadczy o twoim statusie społecznym.
Ciekawe ? Przecież tutaj chyba wszyscy są równi.
I tak i nie. Ok, jeśli chodzi o zawody może i tak. Chirurg plastyczny umówi się z ekspedientką z księgarni na randkę i może nawet będą z tego dzieci, ale trzeba mieć też na względzie, w której dzielnicy kto mieszka. Nie powinno być dzielnicowego mezaliansu .
To chore hahahaha. Co jeszcze?
Kobiety bardzo często pytają mężczyzn o wzrost. Jeśli jesteś niski to możesz się spotkać z automatycznym odrzuceniem.
To strasznie przykre.
Tak. Powiedzmy, że takie są „trendy”. Kobiety bardzo często chcą wiedzieć ile mężczyźni zarabiają. Dla szwedzkich lasek najważniejszy jest wzrost i zawód.Drugorzędną sprawą jest dopasowanie charakterologiczne.
A jak jest w twoim kraju?
Hmmm… chyba podobnie, chociaż w moim kraju kobiety dużo bardziej polegają na mężczyznach i chyba faktycznie mogą na nich polegać. Tutaj jest równouprawnienie. Nieważne czy zarabiasz mniej czy więcej. Na pampersy, czynsz i światło składamy się po równo.
O tym już gdzieś słyszałam. Może trzeba porozmawiać z mężczyzną o różnicach kulturowych i oczekiwaniach?
Nie ma po co. Szwedzcy mężczyźni są wykastrowani. Nie wiem co te kobiety z nimi tutaj zrobiły, ale mam wrażenie, że oni nawet boją się zaakceptować taką propozycję. O tym, żeby sami wyszli z inicjatywą i coś takiego zaproponowali to lepiej zapomnijmy.
Czego twoim zdaniem oni się boją?
Kobiet i ich optycznej oceny, która zakłada, że mężczyźni postrzegają je jako kogoś słabszego, mniej wypłacalnego etc.
Ok, a co się dzieje jeśli to kobieta zarabia gruby hajs, a facet jest dajmy na to ekspedientem w ICE?
Po pierwsze w Szwecji nie ma aż takich dysproporcji w płacach. W moich poprzednich relacjach to ja zarabiałam więcej lub byłam na równi finansowej z facetem. Ku mojemu zdziwieniu i wbrew oczekiwaniom dotyczącym równouprawnienia, taki stan rzeczy nie spotykał się z wielką aprobatą. Może miałam pecha i trafiłam na dupków, albo może taka sytuacja budziła w moich facetach resztki potrzeby dominacji. Nie wiem, ciężko mi jest to o ocenić. Nie muszę się już nad tym zastanawiać.
Ok. Zmieńmy trochę temat. Jak twoim zdaniem mężczyźni w Szwecji podrywają kobiety?
Nie podrywają. To kobiety robią pierwszy krok. Tutaj nastąpiła zamiana ról. Kobiety zarywają i częściej zdradzają etc. Ok jeśli podrywają to na zasadzie gapienia się jak sroka w gnat !
Hahahahaha ok, będę wiedzieć od teraz o co chodzi. A z tymi kobietami to tak trochę, jak w teledysku MIKROMUSIC „Tak mi się nie chce”?
Dokładnie tak. Tak jest przynajmniej w Sztokholmie. Nie wiem jak to jest w innych szwedzkich miastach, ale tutaj w stolicy, tak sprawy wyglądają. Nie licz na to, że facet obejrzy się za tobą na ulicy.
To już zauważyłam. Z początku myślałam, że coś ze mną jest nie tak.
Nie, to z facetami tutaj coś jest nie tak. Oni się też boją, że zostaną posądzeni o #metoo, nagabywanie czy uzwierzęcenie. Kochana, takie są uroki skrajnego feminizmu i systemowej kastracji mężczyzn.
To trochę mocne słowa, z doświadczenia wiem, że to o czym mówisz nie tyczy się wszystkich.
No nie wszystkich, masz rację ale ogólnie pamiętajmy „Life is brutal and full of piczas”.
Druga część wywiadu już wkrótce…